- Pomorski Szlak Żeglarski
- Zatoka Gdańska
- Po wodach Gdańska
- Pętla Żuławska
- Zalew Wiślany
- Zalew Kaliningradzki
- Elbląski Węzeł Wodny
- Kanał Elbląski
- Pojezierze Iławskie
- Linie wysokiego napięcia
- Godziny otwarć mostów, śluz, pochylni
- Komunikaty nawigacyjne
- Szlaki Wodne Polski
- Pomagają nam
- Spotkania na szlaku
- wandrus-opinie
- Obozy quadowe, paintballowe, gokartowe i przygody
- Ostrzeżenia i interwencje
- PROJEKTY, AKCJE, PROPOZYCJE
- obozy-quadowe
Raport z rejsów po Kanale Elbląskim po remoncie - w lipcu i w sierpniu 2015 roku
Relacja M.mmm
Ja płynąłem z Elbląga na Jeziorak w zeszłym tygodniu [dop. red. początek sierpnia 2015], stosunkowo ciężkim jachtem (7.20 długości, ca 2.6T wagi), z zanurzeniem minimalnym ca 65cm, ze starym Johnsonem 6kM w studzience. Silnik chroniony jest długim skegiem, z krawędzią natarcia o łagodnym kącie w stosunku do powierzchni wody.
Głównym problemem okazały się nie głębokości, ale silny rozrost roślinności podwodnej i niespotykane dotąd zagęszczenie roślin luźno pływających.
Część naszych kłopotów z roślinami to wina nowej w tym sezonie śruby silnika... Dała ona co prawda zdecydowanie lepszy ciąg na wstecznym, dała ciut więcej prędkości po czystej wodzie - ale miała też jedną nową i wkurzającą właściwość - nie cięła roślin równie łatwo, jak poprzednia.
Objawem oplątania śruby był zawsze wyraźny spadek prędkości przy wysilonej pracy silnika. Ratunkiem - wrzucenie stopu, po chwili "wstecz", przegazowanie, znów "stop" i "naprzód" do normalnych 80% obrotów. Tyle, z tego rodzaju ćwiczenie było miejscami potrzebne co 200-300 metrów... Bez tych "przegazowań na wsteczu" jacht, który po czystej wodzie zasuwa 9-10km/h, na kanale robił ledwo 4km/h... I palił dwa razy więcej.
Dość zaskakujące jest to, że IMHO najgorszym odcinkiem był kawałek od Jeziora Druzno do pierwszego mostu w drodze do pochylni w Całunach. Wyłącznie z powodu roślinności.
Na tym odcinku ilość roślin pływających narastała wraz z oddaleniem się od jeziora. BTW - to tam widziałem piękną, nową łódź RZGW, z trzema pracownikami. Zajmowali się montażem nowej tablicy z napisem "Jezioro Drużno"... Widać ich potężnej Yamasze rośliny nie przeszkadzały... Przejście przez najgorszy z najgorszych, liczący ca 500m długości super gęsty korek z roślinności, na jakiś kilometr przed w/w pierwszym od Drużna mostem (miejscowość Klepa/Dłużyna) zajęło nam ca 45 minut, z gaśnięciem silnika, któremu nie starczało już mocy by mielić łodygi roślin, z rozgarnianiem bosakiem i pagajem pływającej żybury, z burłaczeniem z brzegu wreszcie. Jachty z niewielkimi silnikami na pawęży i z pantografami też były bezradne, silniki po prostu gasły po włożeniu pomiędzy rośliny... Za tym "korkiem" było co raz lepiej a za w/w mostem było już w zasadzie czysto.
Na odcinku pochylniowym ani głębokości ani roślinność nie przeszkadzały, za wyjątkiem wyjścia z Buczyńca od strony wysokiej wody, gdzie na krótkim odcinku był kożuch na pół metra gruby. Wyburłaczyliśmy się tam bez użycia silnika. BTW - okoliczności zmusiły nas do noclegu w Buczyńcu - już przed 0600 rano można było obserwować grupę 9-10 pracowników, którzy grabiami wciągali na brzeg rośliny z okolic kół kierujących liny i wózków. Chwała im za to, choć skuteczność takich wysiłków jest... mocno umiarkowana.
Odcinek Buczyniec - "Jezioro" Piniewo, Jezioro Sambród, o którym mówiono, że najgorszy - okazał się całkiem "przejezdny". Wystarczało omijać co większe skupienia żybury i co jakiś czas przegazować na wstecznym, w sposób wyżej opisany. Zapewne pomógł ciężki (ca 300kg) miecz, opuszczony ze 20cm w ramach eksperymentów, co dawało zanurzenia ca 0.85 m. Mieliśmy nadzieję, że tym mieczem ograniczymy napływ roślin w kierunku śruby... Na tym odcinku miecz tak opuszczony miał kontakt z dnem (delikatny) tylko ze dwa, trzy razy. Samo Jezioro Sambród zarasta w szybkim tempie, zwłaszcza przy Małdytach.
Kanał Sambród - Duckie jako pierwszy sprawiał wizualnie silne wrażenie "braku wody", ale mimo zanurzenia ca 0.85 m z tym ciut opuszczonym ciężkim mieczem - okazał się całkiem spokojnie spławny. Parę razy lekko coś puknęło i tyle. Roślin mało, woda zaskakująco czysta (być może to zasługa likwidacji "odwiecznego" przelewu z czyjegoś szamba, w pobliżu pierwszego od Małdyt mostu).
Kanały i jeziorka z Duckiego do Ilińska i dalej do Miłomłyna - wrażenie że płytko, trochę roślin, ale jak jechaliśmy środkiem, to o nic przy 0.65m zanurzenia nie zahaczaliśmy.
Od Miłomłyna do Jezioraka - zdecydowanie źle, sporo roślin pływających, jeszcze więcej zanurzonych. Na dodatek wąsko, krzaki i drzewa po brzegach puszczone "na żywioł" zabierają miejscami ponad połowę szerokości kanału. Przy 0.65m zanurzenia jacht wielokroć przeszorował po czymś na dnie i uderzał do połowy uniesioną płetwą steru o kołki. Głównie przy mijaniu się z innymi jednostkami, co wymagało zejścia ciut na bok od środka kanału. I im dalej od Miłomłyna - tym gorzej, najgęściej i najpłycej na rynnie przez Karnickie i w Mozgowie, tuż przed wejściem na Dauby. Odcinek z Miłomłyna do Daub, normalnie robiony w ca 1.5h zajął nam niemal 4 godziny... Stan wody na wodowskazie przy wrotach bezpieczeństwa za Karnickim - około 862-863. Minimalny stan "normalny" dla tego wodowskazu to 890, maksymalny 910. Czyli do minimalnego normalnego poziomu Jezioraka brakuje ca 27-28 cm.
Kanałek z Daub na Jeziorak - czysty, z bardzo silnym jak na to miejsce prądem w stronę Jezioraka (w przewężeniu pod mostem ca 1m/s). Może to tylko wiatr, a może uboczny efekt pracy żwirowni na drugim końcu jeziora?
Na samym Jezioraku byłem tylko jeden dzień, w większości spędzony na Łąkowej. Cypelek na północnym jej krańcu sięga o kilkadziesiąt metrów dalej niż przy normalnych stanach wody. Omywany zwykle przez wodę jeziora kamień z napisem "Salve", przy którym niegdyś cumował prom transportujący na wyspę owce - teraz leży w błocie. Pomost przy wejściu na Kragę wystawał po raz pierwszy sporo ponad naszą niską wolną burtę... Pośrodku pomiędzy Dużym Gierczakiem a Łąkową objawił się wyraźny miel, poniżej 1m, z kamieniami.
Jachtów i mototutek zatrzęsienie. Specjalne pozdrowienia dla palanta, który holował narciarza wodnego wokół Łąkowej wytwarzając półmetrową, stroma falę - gdyby spotkało go tylko 10% tego, czego życzyły mu załogi tłukących się na przyboju jachtów, to palant spędziłby minimum rok na chirurgii i ortopedii...
OT- stopień zas..... Łąkowej zaskoczył mnie bardzo niemile. Nigdy dotąd tylu plugawych świadectw wodniackiego chamstwa na ścieżkach wokół wyspy nie spotkałem... Jak można wys.... się na samym środku uczęszczanej ścieżki, mimo obecności w odległości kilkudziesięciu metrów kilku względnie czystych Toj-tojek? W pale mi się to nie mieści... O innych brzegach Jezioraka, tych dostępnych turystom samochodowym - nawet nie chcę myśleć...
Relacja zamieszczona na podstawie ogólnej zgody Autora (M.mmm) na publikowanie jego materiałów na łamach tej strony.
- 4443 odsłony
Odpowiedzi
Dodaj nową odpowiedź