Relacja z rejsu jachtem Weekend 820 po Pomorskim Szlaku Zeglarskim

Relacja Andrzeja Grudnia z rejsu hausbootem Weekend 820 w sierpniu 2015 po Pomorskim Szlaku Żeglarskim. Błotnik - Gdańsk - Gdynia - Rybina - Sztutowo - Kąty Rybackie - Krynica Morska - Frombork - Braniewo - Elbląg - Błotnik


Na przystani w Osłonce na Szkarpawie - fot. Andrzej Grudzień

Dzień 27.08.2015, czwartek

Przyjechaliśmy do Błotnika po południu, około godziny 15.30. Czarterowy jacht Weekend 820 „Gryfny” stoi tam gdzie zawsze, przy zewnętrznym pomoście. Najpierw czyszczenie i szorowanie jachtu, które zabiera nam całe popołudnie i wyskok do hurtowni budowlanej w Wiślince po butlę turystyczną z gazem, paliwo (30 litrów pB) i zakupy w biedronce w Przejazdowie.

Pierwsza noc na jachcie. Przy okazji sprawdzamy jak działa Webasto i zaplecze sanitarne mariny Błotnik. W męskiej części nic się nie zmieniło od poprzedniego roku. Kilka błędów projektowych i wykonawczych mariny czyni życie upierdliwym np. prysznic z wanną i pleśnią, jedna kabina WC, pomosty z drabinami niedostępnymi dla osób starszych, itp.

Przed nami Gdynia - fot. Andrzej Grudzień

Dzień 28.08.2015 piątek

Pobudka o godzinie 06.00 tak by zdążyć z poranną toaletą i na otwarcie mostu w Sobieszewie. Plan ambitny to Hel. Wcześniejsza prognoza pogody mówi o wietrze 3B z NW. Teoretycznie pozwoli to nam dojść do Helu. Zobaczymy jak wyjdziemy z Górek na Zatokę.

Na razie jest nieźle, oddajemy cumy o 06.45, jest pochmurno, 2B i płyniemy na most na 08.30. Za nami płyną dwa jachty, jeden odbija na Przegalinę. Do mostu dochodzimy o 08.00. Stajemy w trzcinach na prawym brzegu na śniadanie, jajka sadzone i kanapki. Silnik start o 08.25 i płyniemy przez most w stronę Górek. 2400 RPM, 2,7 l/h i 5 węzłów co pozwala nam dojść w główki o 09.00 i poczuć wreszcie słoną wodę i morski wiatr we włosach. Bierzemy kurs na pławę „GW”.

Zatoka na razie w miarę spokojna, ale w miarę wychodzenia zza Portu Północnego fala rośnie, co nie jest zbyt przyjemne, gdy płynie się płaskodennym rzecznym Weekendem. Rośnie również i siła wiatru do około 4-5B z NW i nadciągają złowrogie czarne chmury znad Gdyni. Po kilkunastu minutach mijamy pławę „P9” na torze podejściowym do Portu Północnego. W oddali, na NE, zza horyzontu wyłania się charakterystyczny dwukominowy kadłub kontenerowca Maersk Tripple E podążający do DTC. Niestety nie mamy czasu by czekać i przyjrzeć mu się z bliska, jak maestatycznie wchodzi w asyście czterech holowników do portu. My płyniemy dalej a warunki coraz gorsze, przechyły coraz głębsze, nie zapowiadające spokojnej żeglugi do Helu.

Szybka decyzja i odwijamy się w kierunku Gdyni, tak by znaleźć się pod osłoną brzegu. Po minięciu toru podejściowego do Gdańska fala staje się mniejsza, żegluga spokojniejsza i pojawia się coraz więcej jachtów.


Oznakowanie nawigacyjne na Zatoce Gdańskiej - fot. Andrzej Grudzień

Koło południa wchodzimy do Mariny Gdynia. Oczywiście miejsca nie ma ale udaje się nam wcisnąć między morskie krążowniki w pobliżu stacji „Lotos”. W tym roku nie planujemy zostać w Gdyni na noc, mając w pamięci nocleg w roku ubiegłym. Postój na falochronie, 600 metrów do sanitariatów, prysznic czynny tylko do 20.00, utwierdziło nas w tym, że miastu Gdynia nie zależy na odwiedzających ją żeglarzach, a jedynie na właścicielach jachtów stojących cały rok w porcie. Krótki wypad do miasta, na uzupełniające zakupy i obiad w sprawdzonej knajpce zacierają ubiegłoroczne wrażenia. My planujemy dzisiaj nocleg w gościnnym Gdańsku w Marinie Na Stępce.

Przystań Sienna Grobla w Gdańsku - fot. Andrzej Grudzień

Około 15.30 oddajemy cumy i ruszamy w stronę Westerplatte. Wiatr i fala się uspokoiły, żegluga sprawia wiele przyjemności. Dopłynięcie do główek Nowego Portu zajęło nam 2 godziny. Po drodze na Stare Miasto zaglądamy do przystani YKP w Twierdzy Wisłoujście. Wejście ciasne, po kilka cm wolnej wody na burtę i jeszcze prąd powodują, że się trochę spociłem. W środku fajny klimacik, przytulna przystań ale niestety brak miejsca na postój. Zdecydowanie odradzam to miejsce na postój z noclegiem. My cumujemy Na stępce około godziny 18.00. Kolacja, piwko, kąpiel  i lulu.

Dzień 29.08 sobota
Dzisiaj nigdzie nie pływamy, czekamy na przyjaciół i robimy imprezę na łódce.


W śluzie Gdańska Głowa - fot. Andrzej Grudzień

Dzień 30.08 niedziela

W planie mamy żeglugę w kierunku Zalewu Wiślanego. Ruszamy po porannej toalecie i śniadaniu, w kierunku mostu w Sobieszewie na otwarcie o 10.30. Mijamy nowy most kolejowy, most wantowy, później Rafinerię Lotosu i stajemy w spokojnej zatoczce przed mostem na południowym brzegu w oczekiwaniu na otwarcie mostu. Zrobiło się przyjemnie ciepło, woda w zatoczce czysta ale jakoś nie mieliśmy odwagi żeby się wykąpać. O 10.30 otwierają most, zebrało się sporo jednostek w oczekiwaniu na przejście mostu. Rozpoczyna się narodowy sport, kto szybciej.

Po przejściu mostu kierujemy się w stronę śluzy Przegalina. Równolegle do nas płyną raptem 3 inne jednostki. Gdzie się podziała reszta? Po około godzinie cumujemy w śluzie. Samo śluzowanie trwa kilka minut gdyż różnica poziomów wody jest znikoma. Wychodzimy na Wisłę w stronę Gdańskiej Głowy. Następne śluzowanie i wchodzimy na Szkarpawę. Poziom wody w Szkarpawie niski, ok 0,7-1 metra poniżej normalnego. Widać to po trzcinach i łódkach stojących przy brzegu. No i więcej zielska w nurcie. Nic nie szkodzi.


W Rybinie na rozstaju dróg wodnych - fot. Andrzej Grudzień

Płyniemy w stronę Sztutowa, do mariny „Baltica” co zabiera nam nieco ponad 3 godziny. Żegluga przebiega bez większych kłopotów, nawet na Wiśle Królewieckiej nie jest źle, trzeba tylko trzymać się środka szlaku i co jakiś czas profilaktycznie dać „cała wstecz” na kilka sekund by uwolnić śrubę z zielska. Do Sztutowa dopływamy koło godziny 16.30. Jest na szczęście kilka metrów wolnego pomostu w basenie. Mamy nadzieję że nowy dzierżawca coś zmienił od ubiegłego roku, wyremontował sanitariaty, dobudował prysznice, naprawił pomost. Niestety nic z tego. Jest jeszcze gorzej niż było. Wszystkie te niedogodności kompensuje choć trochę cisza, spokój, kameralność miejsca, brak fali i bliskość sklepów. No i oczywiście historyczny most zwodzony z „Czterech pancernych i psa”. Analiza prognozy pogody pokazuje, że jest szansa by jutro wyjść na Zalew i dojść być może do Braniewa. Taki plan mamy na jutro.

Przystań Marina Baltica w Sztutowie - fot. Andrzej Grudzień


Przystań Marina Baltica w Sztutowie - fot. Andrzej Grudzień

Dzień 31.08 poniedziałek

Wstajemy około 07.00, poranna toaleta, śniadanie i około 08.15 oddajemy cumy i płyniemy na wschód w kierunku Zalewu. Wieje świeży wiaterek  z NE 2-3 B. Ciekawe jak będzie na Zalewie. Około 09.00 wchodzimy na wody Zalewu Wiślanego. Wiatr 3-4 B z NE, stan zalewu 2. Na szczęście nie widać sieci rybackich co nas niezmiernie cieszy i pozwala obrać kurs bezpośrednio na boję „K-2” i dalej na stawę „Elbląg”. Po drodze mijamy pojedyncze sznury na węgorze, dobrze oznakowane więc nie ma problemu by je ominąć.

Piłujemy wody Zalewu z prędkością około 5 węzłów, 2500 obrotów. Fala stopniowo się zwiększa, a siła wiatru rośnie. Przed nami brak lądu, widok jak na morzu. Jest to jednak  kawał słodkiej wody, od boi do boi w odległości 1 mili. Ledwo je widać, potrzebna jest lornetka. Nie widać żadnych innych jednostek sportowych, jedynie biała flota z Krynicy Morskiej. Żeglujemy od boi do boi z zamiarem wejścia do Fromborka po drodze mijając na trawersie Tolkmicko. Na wysokości boi nr „3” odbijamy na „miasto”. Fala wywija naszym krążownikiem jak mydelniczką, sieci tworzą istny labirynt, trzeba mieć oczy dookoła głowy by się nie wplątać. Gdy dochodzimy do bramki pław „1” i „2” możemy wreszcie odetchnąć z ulgą. Sieci już nie będzie, port jest blisko a i fala mniejsza.



Na Zalewie Wiślanym - fot. Andrzej Grudzień

Wpływamy do portu około g 13.00 i zamierzamy zacumować tam gdzie inne jachty. Przemiły starszy pan z obsługi dowiedziawszy się, że my tylko na godzinkę,  kazał nam stanąć na kotwicy z dziobu, rufa do brzegu, a jak nie to wynocha na wschodni falochron. Wybieramy więc wschodni falochron z rozwalonymi oponami, wystającymi śrubami, choć jacht rosyjski wchodzący po nas stoi burtą do nabrzeża. Port Frombork nie zaprasza żeglarzy i nie zachęca do postoju.  Nie polecam postoju na noc! jedynie na góra godzinkę. Jedynym pozytywnym aspektem poza turystyką i historią jest bliskość biedronki 300 metrów z rynku do portu. Nie ma jednak porządnych sanitariatów i stacji paliw. 

Oddajemy cumy około 15.30 i płyniemy do Braniewa, po torze wodnym, od boi do boi, pomni wcześniejszych doświadczeń. Boję „PAS” mijamy około 17.20 i kierujemy się, zgodnie z mapą na bramkę boi podejściowych. Wchodzimy do portu, wyremontowanego, zarośniętego trzcinami i nieczynnego. Jeszcze w locji nie napisano, że nowy most zwodzony nie jest zwodzony. Po co ktoś wywalił tyle kasy w błoto? Zawracamy i udajemy się wzdłuż brzegu na ujście Pasłęki. Płyniemy powoli, najpierw między bramkami tyczek a potem w górę rzeki. Planujemy dojść do Braniewa jednak dowiadujemy się że przystań w Braniewie jest w mieście, nie jest ogrodzona ani chroniona.


Ujście Pasłęki do Zalewu Wiślanego - fot. Andrzej Grudzień

Zostajemy więc na noc w Domu Rybaka, koło motorówek Straży Granicznej. Miejsce jest niezwykle klimatyczne, przypominające trochę Trzebież. Sam dom trochę już jest wyeksploatowany i należy się mu remont ale za to wieczór nad Zalewem, zachód słońca, migotanie świateł nawigacyjnych i cykanie świerszczy, poduszkowce Straży Granicznej, oraz szum wiatru są bezcenne i nigdzie indziej ich nie ma. Tylko w Nowej Pasłęce. Warto płynąć aż na koniec Polski by doznać tego uczucia i widoku. Zimne piwo dopełnia całości. Odjazd. Nawet nie mamy ochotę na kolację i po kąpieli idziemy spać. Jutro w planie dojście do Suchacza.


Widok z Domu Rybaka w Nowej Pasłęce - fot. Andrzej Grudzień

Dzień 01.09 wtorek
Wstajemy jak zawsze rano około 07.00, poranna toaleta i śniadanie, uzupełnienie paliwa i w drogę. Po krótkiej rozmowie z miłym Panem, właścicielem Domu Rybaka (pozdrawiamy serdecznie !!!) oddajemy cumy o 08.20 i wypływamy na Zalew. Wieje lekki wiatr w „mordę”, a jak, 1B z SW, stan zalewu 1. W takich warunkach płyniemy do Krynicy Morskiej. Po godzinie wiatr zanika, pojawia się flauta, potem zaczyna wiać z N i znowu flauta.

Robi się gorąco, 32 C. w takich warunkach wchodzimy około 11.30 do Krynicy Morskiej. Cumujemy najbliżej dworca autobusowego i idziemy „ w miasto” na wycieczkę. Najpierw latarnia morska a później na lody do cukierni „Jędruś”. Lody wyśmienite.

Wracamy na jacht i szybki ogląd pogody i skaczemy do Tolkmicka co zajmuje nam godzinę. W Tolkmicku zamierzamy zatankować i kupić rybę. Tankowanie się udało w stacji niedaleko portu (300m) natomiast ryba w hurtowni była, ale nie miejscowa, tylko z importu a szkoda.

Oddajemy cumy i w drogę do Suchacza, po drodze flauta, więc zażywamy kąpieli na środku Zalewu, polewając się wodą z wiadra zabraną z Tolkmicka. Zalew niestety zrobił się zielony i to nas zniechęciło do kąpieli w jego toni. Jeszcze tylko szybki obiad przy stawie „Elbląg” i przy pławie nr „8/ELB” odbijamy wprost na główkę portu w Suchaczu, gdzie wchodzimy około 16.30. Port jest klimatyczny, zadbany, trochę dziki, ale fajny. Czekamy na naszych przyjaciół z pobliskiego Strumykowa i imprezujemy wspólnie do późnego wieczora.

Dzień 02.09. środa
Efektem wczorajszego posiedzenia jest lekki tupot białych mew i pogorszenie pogody. Jest wietrznie, zimno i pada deszcz. Wczoraj w nocy przeszła podobno burza ale ja nic nie słyszałem. W takich warunkach wypływamy o 08.00 w stronę Elbląga tak by przejść przez most w Nowakowie o godzinie 09.00. Spieszymy się bardzo, następne otwarcie dopiero o 11.00. Co chwila przelotny deszcz, pustka wokół. Wreszcie o 09.00 z marszu przepływamy przez otwarty most pontonowy w Nowakowie. Na Zalew wychodzi duży jacht motorowy z facetami w krawatach. Można i tak, załatwianie interesów na wodzie przecież nie jest zabronione. 


Na Tinie - fot. Andrzej Grudzień

Przepływamy przez Elbląg i podążamy w stronę rzeczki Tiny korzystając z otwartego mostu zwodzonego. Drugiego nie trzeba otwierać, nasz Weekend przechodzi pod bez problemu. Równolegle płynie z nami Sportina z 6-cio osobową załogą. Twierdzą że płyną na pochylnie. Życzymy im sukcesu i ostrzegamy przed wodnym zielskiem które zaciekle atakuje każdą śrubę. Ostry nóż i postój co kilkaset metrów jest niezbędny. My po przejściu mostów drogowego i kolejowego wpływamy w rzeczkę Tinę która przypomina wąziutki aczkolwiek głęboki kanał który w środku nurtu ma głębokości rzędu 1,5-2 m. Zielska niewiele. Zatrzymujemy się przy kawałku zrujnowanego aczkolwiek umocnionego nabrzeża naprzeciw kanału odchodzącego w stronę J. Drużno. Należy uważać na wystające pręty i kawałki dawnych desek odbojowych. Z wału ochronnego widać jak na dłoni najniższe miejsce w Polsce, depresję w Raczkach Elbląskich (-1,8m). Niestety trudno tam dojść gdyż oddziela nas szeroki rów melioracyjny pomimo tego że to tylko 500m. My po krótkim postoju decydujemy się płynąć dalej.

Rzeka się zwęża, pojawia się więcej zielska. Mijając przepompownię melioracyjną dopływamy do mostu drogowego na drodze do Tropów Elbląskich. Niestety nasz krążownik jest zbyt wysoki, nie zmieści się pod mostem i musimy się wycofać. Dajemy za wygraną i płyniemy z powrotem tak by zdążyć na otwarcie mostu o godzinie 15.00. Po drodze dobijamy jeszcze do nieczynnej przystani przy zachodnim przyczółku mostu drogowego na ul Kard. Wyszyńskiego. Basen bardzo płytki, zarośnięty ale stąd jest najbliżej do biedronki, raptem 200 m. O 15.00 ruszamy w stronę przystani Klubu Fala, gdzie rzucamy cumy. Przystań, choć trochę stara, ale ma wszystko co trzeba. Są sanitariaty, prąd, woda, jest blisko do centrum. Jak dzień wcześniej odwiedzają nas wieczorem kolejni znajomi.


Na Tinie - fot. Andrzej Grudzień

Dzień 03.09. czwartek
Budzi nas o 07.00 piaskarz piaskujący konstrukcję suwnicy przy hali produkcyjnej Alstoma po drugiej stronie kanału. To cena postoju w Fali. Tak jakby nie mogli piaskować kiedy indziej. W południe wyruszamy na miasto. Wieczorem czeka nas kolejna wizyta kolejnych znajomych.


Elbląg - fot. Andrzej Grudzień

Dzień 04.05. piątek
Rano lekki tupot białych mew, śniadanie, poranna toaleta, oddajemy cumy i żegnamy Elbląg. Jutro tu i tak wrócimy. Płyniemy przez wody portu na Kanał Jagielloński o długości niecałych 6km który prowadzi nas do Nogatu. Na kanale sporo pływającego zielska i trzeba uważać i stosować profilaktykę.

Docieramy do Nogatu i spływamy w kierunku Osłonki. Ładna pogoda, pochmurno ale ciepło i wieje lekki wiatr w plecy. Po drodze mijamy nieczynna przeprawę promową Kępiny, znaną z filmu „Świadek koronny”. Nota bene, jak trafili tam filmowcy? Promu jednak już nie ma, liny chyba też. Docieramy do ujścia Nogatu do Zalewu Wiślanego. Miejsce dość ponure, bagna, uschnięte drzewa, same trzciny. Koło pławy nr 22 skręcamy w koryto Szkarpawy i po kilkunastu minutach dobijamy do przystani w Osłonce. Fajna przystań, zadbana, czysta, tylko w szczerym polu. Nie ma gdzie pójść.
Po drugiej stronie, brzegi Szkarpawy też zachęcają do biwaku. My niestety musimy płynąć dalej, w kierunku Błotnika.


Ujście Nogatu do Zalewu Wiślanego - fot. Andrzej Grudzień

Po minięciu zabudowań Chełmka decydujemy się wpłynąć w rzekę Tuga. Po około 2 km docieramy do nieczynnego mostu zwodzonego w Tujsku i tak jak na Tinie musimy zawrócić. Most jest zbyt nisko zawieszony. Dopływamy do mostu w Rybinie i konsternacja. Nasz Weekend nie mieści się pod mostem ! Pod innymi przechodzimy a pod tym nie! Do otwarcia jest jeszcze około 2 godziny a my nie mamy zamiaru tyle czekać. Próbujemy przejść pod częścią nie zwodzoną. Jest kilkanaście centymetrów wyżej. Bardzo wolno naprzód, praca rąk i bosaka przynosi efekt. Przeszliśmy i płyniemy dalej w stronę Gdańskiej Głowy.

Jeszcze tylko Drewnica i dopływamy do śluzy. Krótki postój przy brzegu na wyrównanie się poziomów i wchodzimy do komory wraz z innymi jednostkami. Śluzowanie jest jedynie formalnością, równie dobrze mogli by otworzyć wrota na oścież i pobierać opłatę typu myto. Wspólnie płyniemy do następnej śluzy w Przegalinie. Tam śluzowanie przebiega podobnie jak wcześniej. Tylko my odbijamy w stronę Błotnika. Reszta jachtów płynie do Gdańska jednak na otwarcie mostu o 17.00 nie zdążą. Taki to kłopot z tymi mostami pontonowymi. My o godzinie 16.30 cumujemy w Marinie Błotnik kończąc rejs. Przebyliśmy 335 km, spalając 95 litrów benzyny.


Ujście Tugi do Szkarpawy - fot. Andrzej Grudzień

Dzień 05.09 sobota
Rano po śniadaniu sprzątamy jacht, oddaję butlę gazową w hurtowni w Wiślince (dziękujemy) pakujemy samochód, oddajemy klucze i wyjeżdżamy. Koniec rejsu.

Andrzej Grudzień (sierpień-wrzesień 2015)

 

Odpowiedzi

Nasze wspomnienia z postoju w

Nasze wspomnienia z postoju w Starej/Nowej Pasłęki są identyczne. Gęba się ucieszyła czytając relację. Piękny rejs! Gratuluję! Nasze wspomnienia się "piszą", chyba już trzeci miesiąc. Ale pisanie przyspieszyło, niebawem coś się ulęgnie. pozdrawiam Adam Żyszkowski

wspomnienia

Mam tylko nadzieję by tego klimatu nie zabiła wszechobecna komercja i kicz, tak jak na Mazurach. Do zobaczenia na szlaku. My w tym roku lecimy na Zalew Szczeciński. Pozdrowienia!!!

Sposób wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.

Dodaj nową odpowiedź