Zbyszek Klimczak - po Zalewie Wiślanym (1999)

W czasie płynięcia jeziorami na północ, w rozmowach przy ognisku z bywalcami tamtych szlaków, badamy sprawę pływania po Zalewie. Problem w tym, że "Batiar" nie ma karty bezpieczeństwa. Zdania są wielce podzielone, od pocieszenia, że płynąć i się nie przejmować do wręcz ostrzeżeń, że w pierwszym porcie bosman zatrzyma jacht. Głosów, że można pływać bez problemów, było dużo więcej i do Elbląga płynęliśmy pełni otuchy. Niestety, już pierwsze rozmowy z członkami Yacht Klubu Elbląg rozwiały te nadzieje. I pewnie zawrócilibyśmy do domu, gdyby nie życzliwa rada zaprzyjaźnionej załogi m/s "JAN" Udajemy się więc do Kapitana Portu w Elblągu z prośbą o wydanie jednorazowej zgody na pływanie po Zalewie.

Elbląg
I tu pocieszające wieści dla tych, którym nie opłaci się ze względów finansowych załatwiać KB, ponieważ zbyt rzadko wychodzą na takie wody. I mniej pocieszające dla przeciwników rejestracji jachtów w OZŻ. Dowód Rejestracyjny wydawany jest po przeglądzie technicznym i stanowi coś w rodzaju KB na wody śródlądowe. Pierwszym więc pytaniem Kapitana Portu było, czy jacht ma ten dokument. Bez tego byłoby już po rozmowie a tak oglądnięto moją KŻ, ustalono, czy jacht ma silnik i sprzęt ratunkowy, co dało powód do dalszej rozmowy. To już była połowa sukcesu. Po ustaleniu, że jacht nie ma krótkofalówki ale ma telefon komórkowy a pławkę dymną wypożyczy z Klubu, zgoda na 15 dni została wydana. Co za radość! W sprawie Dow.Rej. dodam jeszcze, już poza tym tematem, że również wyjazd jachtem zagranicę bez niego nie jest możliwy. To przyczynek do dyskusji o rejestracji jachtów.

Ale do rzeczy. Na zdjęciach poniżej fragment Elbląga widziany z wody i port o którym mówimy. Musicie teraz uwierzyć na słowo a potem sami to zobaczyć. Po wygrzaniu się i odpoczynku oraz zaopatrzeniu się w mapy, ruszamy na podbój Zalewu Wiślanego. Mamy dwie drogi, jedna to zaraz po wyjściu z portu skręcić w kanał Jagieliński, na Nogat i tamtędy na Zalew. Na tym szlaku trzeba położyć maszt, ze względu na wrota bezpieczeństwa po drodze. Druga, to rwać prosto Kanałem Elbląskim. Po drodze czeka nas most pontonowy, który otwierają jeśli zbierze się minimum 3 jachty a to nie takie proste. Przeprawiamy się więc przy okazji przepływania wodolotów. Musimy dowiedzieć się o ich rozkład i oczekiwać przy moście. W tym roku rano przeprawiałem się ok. godz.0800-0900 a wie-czorem ok. 1900.

W związku z przysłowiowym mordewindem piłujemy na sam Zalew na silniku i wreszcie jesteśmy. Po WJM jest na co popatrzeć. Ponieważ "Batiar" był w ub.r. na Balatonie, jest to dośc porównywalne. Zalew jest jednak dużo szerszy i w kierunku W-E udowadnia, że ziemia jest okrągła. Jak później przekonaliśmy się, przy silnych wiatrach 5-6 ob. fala jest jednak trochę mniejsza ale bardziej dokuczliwa, bo bardzo krótka. Innym problemem są sieci. Jest ich mnóstwo. Farwater na Zalewie jest precyzyjnie oznakowany, ze względu na żeglugę pasażerską. Wystarczy z pławy Gdańsk lub Elbląg /zależy skąd wypływamy/ kierować się bojami a do każdego z portów mamy boje kierunkowe. Dla jachtów o małym zanurzeniu jest to pływanie na okrągło i aż kusi iść na skróty - a tu te nieszczęsne sieci. Przepisy mówią, że w środku sieci tyczki mają mieć jed-ną chorągiewkę a końcowe - dwie. 

Yapomnijcie o tym, tylko w okolicy Nowej Pasłęki możemy taki widok zo-baczyć, no i przy Kątach Rybackich. Rada- sieci wykładane są w poprzek Zalewu i na dość długim odcinku mają za zadanie kierować ryby we właściwe miejsce. Tam, gdzie sieć jest wyłożona, widać linię tyczek i tamtędy nie płyńcie. Szukajcie "głowy" Na końcu takiej linii tyczek widać tyczki tworzące kwadrat a przed nim jest pojedyncza tyka. Jeśli jest, ale tak i siak, jeśli zobaczymy taką "głowę" mamy wolną drogę. Jeśli jesteśmy na początku sieci, to odbijamy od pierwszej tyczki w drugą stronę i też dobrze. W pełni sezonu połowowego raczej korzystajcie z farwateru, nawet miejscowi nie mogą się połapać w tej dżungli. Stopy wody.....

Żeglowanie na Zalewie. Jedno jest pewne, to kawał wody, można poszaleć ale to już wody morskie wewnętrzne. To nie miejsce dla kozaków, w złym tego słowa znaczeniu. Żeglarz dobrze wyszkolony, rozsądny, będzie miał wiele satys-fakcji. I na tym, muszę uczciwie uprzedzić, kończą się atrakcje żeglarskie. Zalew nie jest nastawiony od strony lądu na żeglarzy.

Jedynym portem dla żeglarzy, mającym wszystko co potrzeba, jest Krynica Morska. Mimo to muszę ją zdyskwalifikować. Popełniono błąd już w fazie projektu. Wejście do portu jest niezwykle szerokie i otwarte na wia-try południowo-zachodnie a może i południowe, lub tuż, tuż. Port ma 3 baseny, z których nr.1 jest dla członków Klubu. Wierzę, że tam może być spokojnie w razie sztormu, natomiast w pozostałych basenach nie chciałbym się wtedy znaleźć.

To pestka w porównaniu z tym co na lądzie! Przy samym porcie Wesołe Miasteczko, jarmarki i inne atrakcje. Każda z nich wabi klientów ponad setką decybeli do 4-5 nad ranem. Co dziwniejsze, również tawerna Jacht Klubu dotrzymuje im kroku. Trzeba oddać jej sprawiedliwość, że repertuar ma dużo lepszy.

Odwiedzone porty:
Kąty Rybackie.
Mały porcik z bardzo uprzejmym bosmanem, cumowanie przy bosmanacie na longsaid dla kilku jachtów. Na nabrzeżu tylko woda i śmietnik. Port zupełnie osłonięty. Do sklepu dobrze zaopatrzonego bardzo blisko. Ryby można kupić wprost od rybaków, jeśli upilnujemy ich powrotu. Tak będzie we wszystkich portach.

Tolmicko.
Dużo większy port i więcej miejsca dla jachtów. Cumujemy po przeciwnej stronie portu rybackiego. To wszystko, jeśli pominiemy na ogół dobre zaopatrzenie sklepów. Ale to reguła, ze względu na turystów.

Frombork.
Zabytki tego miasta są znane a jak nie to je poznacie. Ja muszę napisać przykrą rzecz. Miejsca cholernie mało i gdyby nie uprzejmość kilku łódek, które weszły sobie na burty, aby mnie zrobić miejsce, to musiałbym spędzić noc poza portem, na kotwicy. Bardzo przykre i apelujmy do gospodarzy tych terenów, aby coś zrobili w tej materii.
Coś mi się zdaje, że w związku z upadającym rybołówstwem, te porty prędzej, czy później przekształcą się w mariny.

Nowa Pasłęka
Tuż przy granicy z Rosją - o rzut kamienia widać rosyjski dozorowiec, który dzień i noc stoi na kotwicy, czasami zmieniając mp. To nie znaczy, że nie możemy płynąć do Kaliningradu. Możemy, przy okazji odprawy pasażerów wodolotów w Fromborku, też odprawić nasz jacht, za 10 zl kupić Vouchery i jazda do Bałtijska, gdzie dokonamy odprawy po stronie rosyjskiej i droga wolna. Ale o porcie. Malutkie cacko w ujściu Pasłęki, gdzie wzdłuż brzegu leci keja, cumujemy też na longsaid. Wąsko a torem z głębi lądu często przepływają łodzie rybackie.

Jak widać można zaopatrzyć się w sandacze i można cudownie się zrelaksować. Spokój, porządek, estetyka. Zasługa to bosmana tego portu, którego długo musiałem prosić o zgodę na opisanie tego portu. Chce utrzymać ten stan a boi się powtórki z WJM. Ja myślę, że wandale z WJM nie dotrą tam, zbyt niebezpiecznie i nie ma przed kim szpanować. Na zdjęciu Pan Roman Jachimowicz. Znany większości żeglarzy kjżw. Jerzy Kuliński, twierdzi, że jest to najsurowszy bosman na Zalewie. I dobrze! Tak trzymać bosmanie.

Wasz Batiar

Od redakcji. Tekst opisuje zalewowe realia w roku 1999.